ETR
10 kwietnia 2020 mistrzowskie wykonanie arcydzieła

Niezwykły album, wyróżniony tytułem nagrania miesiąca prestiżowego brytyjskiego miesięcznika „Gramophone” (sierpień 2018), arcydzieło, które podbiło światowe listy przebojów. Dziś o 15:00 w niecodziennej odsłonie, w ramach kolejnego Koncertu Internetowego Filharmonii Poznańskiej.

Przed Koncertem internetowym zachęcamy do lektury recenzji, która ukazała się w miesięczniku „Gramophone”:

Kiedy pierwszy raz posłuchałem pierwszej części III Symfonii, nagranej live w roku 1995, odniosłem instynktowne wrażenie, że wykonanie było zbyt szybkie. Niemniej nieokrzesane, lecz jednocześnie precyzyjne brzmienie monumentalnego kanonu na smyczki Góreckiego od razu mnie poruszyło (nigdy wcześniej nie zastanawiałem się, jak dzieło to zabrzmiałoby na instrumentach z epoki…). Boreyko nadaje muzyce konkretne tempo, ale zdecydowanie nie skąpi niuansów. Precyzja brzmienia została wycyzelowana do takiego poziomu, jakiego nie słyszałem w żadnym innym nagraniu. Moment przed rozpoczęciem solowej partii sopranu trzyma w napięciu, a Ewa Iżykowska nie rozczarowuje – posiada ten wspaniały, bogaty głos, który, zdaje się, potrafią opanować tylko polskie sopranistki, a jego brzmienie wspierają niemal pozbawione wibrato smyczki. Nigdy wcześniej nie słyszałem lepszej wersji niż ta Stefanii Woytowicz pod dyrekcją Boura (jako solistka brała udział w prawykonaniu utworu), ale wykonanie Iżykowskiej dorównuje jej. Dawn Upshaw wypada znacznie gorzej. Orkiestrowa klarowność i precyzja artykulacji wspaniale prezentują się również na początku drugiej części, zaskakuje także niespodziewanie ciemne brzmienie niskich rejestrów Iżykowskiej, zwłaszcza w zestawieniu z nadzwyczajnie subtelnym przejściem do wyższych rejestrów. Boreyko umiejętnie kształtuje napięcie na przestrzeni całej części, aż po niemalże trwające w bezruchu akordy finałowe. W przeciwieństwie do części pierwszej, trzecia zdawała się rozpoczynać nieco za wolno, ale Boreyko doskonale wiedział, co robi – ponownie, napięcie ani na chwilę nie słabnie, a tempo okazuje się być idealne – tak samo jak wspaniała Iżykowska, całkowicie zespolona z orkiestrą. Jeśli jeszcze się nie domyśleliście, przez niemal cały czas słuchania albumu miałem łzy w oczach. Nawet jeśli posiadacie wszystkie inne nagrania tego utworu w swojej kolekcji, powinniście dokupić to – mistrzowskie wykonanie arcydzieła.

Martin Cullingford