Na portalu kultura.poznan.pl ukazała się recenzja jubileuszowego koncertu Filharmonii Poznańskiej, autorstwa Katarzyny Nowickiej-Rynkiewicz
Poniżej publikujemy jej fragmenty:
Koncerty jubileuszowe zawsze przyciągają tłumy. Tym razem, na kilkanaście minut przed rozpoczęciem koncertu z okazji 75-lecia Filharmonii Poznańskiej, Aula Uniwersytecka wypełniła się publicznością żądną koncertowych wrażeń. A trzeba przyznać, że były one tego wieczoru niezwykłe!
(…) Jubileuszowy koncert rozpoczęła Uwertura komediowa Tadeusza Szeligowskiego – dzieło ojca założyciela poznańskiej filharmonii. Tadeusz Szeligowski napisał uwerturę w 1952 roku. Jako kompozytora nazywano go mistrzem pastiszu i stylizacji. Muszę przyznać, że Uwerturę komediową miałam okazję usłyszeć po raz pierwszy, ale jej pełen rubaszności, kolorytu charakter wywołał wśród publiczności euforię, szampańsko otwierając ten muzyczny wieczór.
Na kolejny utwór czekała znaczna część publiczności. To pewnie dla tego solisty Aula Uniwersytecka pękała w szwach. Koncert fortepianowy a-moll op. 54 Roberta Schumanna wykonał Rafał Blechacz (…)
Sposób gry pianisty pozwolił mi zamknąć się w jego muzycznym mikrokosmosie. Tutaj każdy dźwięk miał swoje uzasadnienie, a wspólne oddziaływanie z orkiestrą było pełne subtelności i wzajemnej narracji. (…) To dzieło ściśle romantyczne, w którym Schumann wykreował portrety różnych miłości, a Rafał Blechacz nadał tej opowieści plastyczny i pełen liryzmu koloryt, budując pięknie wybrzmiewające frazy.
(…) W grze Rafała Blechacza można było usłyszeć nie tylko doświadczenie, lecz również konsekwencję śmiało podjętych interpretacji. Publiczność Auli Uniwersyteckiej wywoływała solistę na estradę kilkukrotnie. Blechacz odwdzięczył się bisami dzieł Chopina, kreując obrazy pełen tęsknoty, bólu, jak również nadziei.
Po przerwie usłyszeliśmy kompozycje tworzące swojego rodzaju całość – dyptyk. Rapsodia litewska op. 11 Karłowicza to dzieło, którego premiery sam kompozytor nie doczekał, gdyż w dwa tygodnie przed premierą wybrał się w swoje ukochane Tatry, gdzie zginął pod lawiną nieopodal Kościelca. Kościelec 1909 Wojciecha Kilara stał się wspomnieniem o tragicznej śmierci Karłowicza. Trzeba przyznać, że ta rama kompozycyjna drugiej części koncertu jubileuszowego idealnie zamknęła ten wieczór. (…)
Jednak to wszystko nie miałoby miejsca, gdyby nie wspaniałe umiejętności maestro Łukasza Borowicza. Jedyne, czego w tym momencie możemy życzyć zarówno sobie, jak i artystom FP, to kolejnych wspaniałych jubileuszy i utworzenia dla nich autonomicznej przestrzeni na mapie Poznania.
Pełen tekst recenzji: kultura.poznan.pl | Jubileuszowe reminiscencje